
Moje 3 sposoby na wstawanie rano i dlaczego żaden z nich nie działa
Poranne wstawanie spędza sen z powiek (i to dosłownie) od zarania dziejów. Człowieka wyspanego, który z uśmiechem na twarzy wychodzi z łóżka, uświadczymy w dwóch przypadkach – w reklamie środków nasennych i wstającego po 10 rano… w okolicach środy.
Moje sposoby na rozpoczęcie dnia:
Na „ambicję”
Wymarzony sposób wstawania – pozwala na zajęcie się sobą i swoimi sprawami zanim na dobre rozkręci się dzień. Podobno w ten sposób wstają milionerzy i wszelkiej maści coachowie życia. Ma swoje plusy – robisz rano to, na co masz ochotę: czytasz, ćwiczysz, spacerujesz, układasz puzzle, grasz na konsoli i nikt ci nie przeszkadza (bo wszyscy śpią). Zanim zacznie się to, co „musisz”, masz już za sobą to, co „lubisz”. Ma też minusy – albo chodzisz spać o 21 i w miarę to ogarniasz, albo chodzisz permanentnie niewyspany.
Jakieś półtora roku temu miałam takie flow, że wstawałam o 5 rano, ćwiczyłam przez 20 minut i uczyłam się włoskiego. Potem zaczynałam standardowy dzień, czyli ogarnianie dzieci do przedszkola i siebie do pracy. Nie wiem jak ja to robiłam, ale byłam nakręcona przez cały dzień, jak królik z reklamy baterii. Oczywiście bajka się skończyła przy pierwszej lepszej chorobie. Wyzdrowiałam, ale już mi się nie chciało. ?
W podobnej sytuacji jestem teraz. Na szczęście nie jest to piąta rano (dzięki Bogu!) i ograniczam się tylko do porannego rozruchu. Wróciłam tez do nauki włoskiego, ale podchodzę do tematu wieczorem. Ciekawa jestem na jak długo wystarczy mi zapału. ?
Na „tyle o ile”
Jest to sposób wstawania, który wystarcza na ogarnięcie siebie i dzieci. Mam czas na porządne namalowanie sobie twarzy, wybranie ubrania i spokojne ogarnięcie dzieci do szkoły. Plusem jest to, że mogę sobie pozwolić na obejrzenie wieczorem połowy filmu z mężem (drugą połowę przesypiam) i nawet się wyśpię rano. Dzieci są szczęśliwe, bo ich nie popędzam z rana jak pracowników chińskiej fabryki jeansów. Ba! Nawet stać mnie na ten luksus i poczekam cierpliwie aż „powiedzą mi coś koniecznie w tym momencie” przy porannej toalecie. Zdecydowanie jest to najekonomiczniejszy sposób wstawania spośród tu wymienionych.
Na „mam to gdzieś”
Styl idealny dla tych, którzy zaspali, dla facetów i lasek, które się nie malują. Polega a tym, że wstajesz w ostatniej możliwej chwili, żeby zdążyć tam, gdzie tak się spieszysz. ? W moim przypadku oznacza to skróconą wersję makijażu, jakieś ciuchy i suchy szampon ?. W odniesieniu do dzieci, oznacza to robienie wszystkiego za nich (tak, mycie zębów i zakładanie gaci siedmiolatkowi ?) oraz jedyną uniwersalną odpowiedź na każde pytanie, czyli „pogadamy w samochodzie, a teraz się pospiesz”. Opcja mało wychowawcza i budząca skrajne emocje, dlatego jak nie muszę , to nie korzystam. Ale kto z nas, przy przestawianiu budzika nie pomylił się o godzinkę, niech pierwszy rzuci dinozaurem.
Sposoby Grzegorza
Na cyborga
Szczerze mówiąc, nie wiem jak on to robi, ale jak musi wstać, to po prostu wstaje (przynajmniej z mojego punktu widzenia tak to wygląda. Wolę nie wnikać w jego umysł, bo boję się co mogłabym tam zastać ?). Nie ważne czy to 3 w nocy, czy 5 rano. Budzik, dwie drzemki i już do nie ma. Ale za to jak nadchodzi weekend… 🙂
Na leniwca
Jest to tryb weekendowy, ale włącza się też wtedy, kiedy ma wolne. Nie wiedzieć czemu, cyborg zamienia się leniwca (i to jednego z tych bardziej leniwych). Można powiedzieć, że śpi aż zgłodnieje ;). Jako że jestem dobrą żoną, to w przypływie tej wielkiej dobroci, pozwolę mu spać w weekend do 10. I wtedy zaczyna się najlepsze. Dzieciowe wymówki pt. „jeszcze chwilę”, to przy Grzegorzu pikuś. Procedura wstawania trwa zwykle około godziny, w ciągu której ja budzę go ze dwa razy osobiście, a potem nasyłam na niego dzieciaki (jak plagi egipskie ?). Kiedy już wstanie, to w magiczny sposób po bajzlu z piątkowego wieczoru już nie ma śladu, a na stole czeka śniadanie. Normalnie nie dość, że leniwiec, to jeszcze czarodziej ?
Na dzieciory
Na zakończenie – jest jeszcze tryb „na dzieciory”, który charakteryzuje się dobrze znanym wszystkim rodzicom zjawiskiem. Dzieciory od poniedziałku do piątku mają mega problem ze wstawaniem o 7 rano. „Mamusiu ja się nie wyspałem, „mamuniu zanieś mnie do łazienki”, „nie mam siły”, to melodia dnia codziennego. Zastanawiam się wtedy, co oni robią w nocy… ? Oczywiście, gdy nadchodzi weekend, to o tej porze Nina i Marcin mają oczy jak pięć złotych i mnóstwo energii (w przeciwieństwie do rodziców). Jak to możliwe?
Generalnie po napisaniu tego wszystkiego mam wrażenie, że frajerka ze mnie ? Tylko ja robię po przebudzeniu coś innego, niż ogarnięcie z grubsza własnej osoby. Nie dość tego, to jeszcze robię innym śniadanie. Chyba muszę zastanowić się nad korzyściami wprowadzenia do swojego życia trybu leniwca… tylko kto dzieciom zrobi jedzenie…?
Może Ci się spodobać

Marcinek i pamięć złotej rybki
27 marca 2019
Ferie przed feriami, czyli o tym jak zabraliśmy dzieciaki na narciarskie wagary
22 stycznia 2019
komentarze 3
Angelika - I co ty nie powiesz
Niezłe sposoby 😉 Wszystko pięknie, ale problem się zaczyna, gdy pracuje się w domu i nie da gdzie się śpieszyć. Brak konkretnej godziny na którą trzeba się wyrobić i śpi się do 12, a później nadrabia obowiązki do 4 w nocy (historia prawdziwa). Właśnie próbuję się przestawić w ten system „na ambicję”, ale przyznam, że ambicja maleje rano, gdy za oknem słońca jak na lekarstwo, a w łóżku przykład, że można być szczęśliwie zakopanym w kołderkę. Nie wiem ile dzieci mają lat, ale warto rozłożyć obowiązki, żeby nie zwariować. Czasem potrzeba trochę egoizmu 😉
admin
Ja z kolei nie umiem siedzieć po nocach, więc nie mam wyboru – muszę wstać rano ?
Ewelina
„Namalowanie sobie Twarzy” mnie rozbroiło! 🙂 Ja zdecydowanie jestem #teammamtogdzieś